Monday, June 30, 2014

Göteborg 2014

Pozdrowienia z Göteborga -- szalenie fajny hotel mi sie trafil, z zapierajacymi dech widokami ;)
Np. z wiszacym szklanym basenem w formie balkonu na 20-tym pietrze (mozna plywac i patrzec przez dno 80m w dol!) A naprzeciwko wielkie wesole miasteczko (Liseberg) z najszybsza w Europie kolejka (Helix). Przezylem ;)

220620141445230620141460230620141457240620141483

Wiecej zdjec tutaj.

Tuesday, March 22, 2011

Willingen

Niezly gabinet do pracy, co? :)
Odwiedzilismy ostatnio Willingen (tak, to Willingen, gdzie skakal Malysz!), zeby troszke odpoczac (nie, ja nie skakalem). Bardzo ladne miejsce, w ktorym odkrylismy tez raj-dla-dzieci (hotel familijny). Wrzucilem pare dowodow zdjeciowych tutaj.

Sunday, October 17, 2010

Nowy blog - Wiesci Laury!

Kochani, chcialem Wam zareklamowac moj nowy blog, ktory bedzie wypelniany wiesciami od Laury. Postanowilem go (z pewnym naturalnym sobie opoznieniem) stworzyc z okazji jej trzecich urodzin. Wtedy wlasnie zauwazylem, ze jej zycie staje sie coraz bardziej aktywne i zaczyna obfitowac w ciekawe wydarzenia, ktore daje sie od niedawna stosunkowo latwo opowiedziec lub zacytowac (wczesniej wymagalo to dlugich wprowadzen - w przeciwnym razie te "ciekawe zdarzenia" byly tylko zrozumiale dla rodzicow i malej garstki osob z najblizszej rozdziny). Oczywiscie glownym materialem "dowodowym" sa rowniez zdjecia!

Wiecej znajdziecie na
http://laura3plus.blogspot.com/

Serdecznie zapraszam!

PS. Uwaga, tamten blog rowniez nalezy chronologicznie czytac od dolu do gory.

Thursday, April 8, 2010

Drezno

A teraz jestem juz w Dreznie, do ktorego - ironia losu - za daleko mi bylo z Poczdamu, a wybralem sie z Düsseldorfu. Jestem bardzo mile zaskoczony, jakie to jest piekne miasto! Mialem bledne przekonanie, ze w czasie wojny wszystko zostalo zburzone, wiec nie moze w nim byc zabytkow... A tu na pierwszym spacerze spotkalem takie oto monumenty:

A to jest naprawde imponujace - poczet wladcow, najprawdopodobniej urzedujacych w Dreznie:

Prawdziwe czy odbudowane?

Centrum tez bardzo mile dla turystow, szczegolnie ze wlasnie (w koncu!) zrobilo sie cieplo

A Instytut Maxa Plancka, w ktorym goszcze, tez bardzo przyjemny. Oto wycinek pokazujacy wszystkiego po trochu:


Pozdrawiam i do nastepnego razu!

Instytut Matematyki w Oberwolfach (Schwarzwald)

Witajcie po dluzszej przerwie! Jej powodem byl natlok spraw zwiazanych z nasza przeprowadzka z Poczdamu do Düsseldorfu, zmiana pracy moja, potem Ewy, a na koniec zmiana przedszkola Laury. Wszystko dobrze sie skonczylo i juz moge nadrabiac zaleglosci.

W pazdzierniku mialem przyjemnosc popracowac z elita matematykow w instytucie ukrytym gleboko w lasach Schwarzwaldu - oto on:
Slynie on z biblioteki...
...oraz jej kuszacych zasobow...

:)

Tuesday, July 21, 2009

Ucieczka z psychiatryka w Paryzu :)

(historia prawdziwa!)
Przez miesiac mieszkalem w Paryzu, biorac udzial najpierw w workshopie organizowanym przez IHP, a pozniej w konferencji Marcela Grossmana (MG). [Na poltora tygodnia przylecialy do mnie Ewa i Laura.] Program MG byl ulozony tak, ze wyklady odbywaly sie w 3 albo 4 instytutach w roznych miejscach Paryza. Tego dnia tak mi akurat wypadlo, ze musialem strasznie biegac. Po wykladzie w Instytucie Astrofizyki (IA) musialem sie bardzo szybko dostac do IHP. To niedaleko - okolo 1 km, wiec postanowilem pojsc szybkim krokiem na nogach. Poniewaz wczesniej spedzilem 3 tygodnie w IHP, znalem mniej wiecej okolice. Wiedzialem, ze musze sie dostac na ulice St. Michael, ktora biegla wzdluz plotu IA. Problem w tym, ze IA ma wielki ogrod, ktory sie ciagnie ponad kilometr, a brama wejsciowa, ktora wszedlem, jest po przeciwnej stronie niz ta, w ktora chcialem sie wydostac. Ogrod ten otoczony jest tez starym, wysokim murem. Postanowilem jednak zaryzykowac i zamiast wracac sie do bramy glownej, postanowilem szukac innej. Uznalem, ze na tak wielkim terenie musi byc jeszcze jakas inna mozliwosc wyjscia. I tak szedlem i szedlem wzdluz tego zabytkowego 4-metrowego muru i nic. Bylo pare bramek, ale zamknietych i zarosnietych chwastami. Az w dotarlem do konca ogrodu i nie znalazlem nic. Teraz juz zupelnie mi sie nie oplacalo wracac do bramy glownej, po to by wyjsc na zewnatrz i nastepnie cala ta droge przebyc jeszcze raz w przeciwna strone - ulica, po drugiej stronie muru. Ale tam gdzie stalem mur znacznie obnizal sie. Poniewaz bylo juz bardzo pozno, a zalezalo mi na nastepnym wykladzie, zaczalem sie zastanawiac nad przeskoczeniem tego muru tutaj. Zabudowania po drugiej stronie wygladaly na male osiedle, z ktorego - jak ocenilem - musi byc swobodne wyjscie na ulice St. Michael. Wdrapalem sie na mur - tutaj juz tylko 2-metrowy. Problemem byl ciezki plecak, w ktorym byl laptop. Nie moglem go wiec przerzucic na druga strone. Musialem go miec na plecach, co znacznie utrudnialo caly manewr. Po wdrapaniu sie na mur dostrzeglem cos, czego sie nie spodziewalem: ze po drugiej stronie mur jest duzo wyzszy, bo teren jest polozony nizej. Nie odwazylem sie skakac z plecakiem. Poszedlem wzdluz muru szukac bardziej dogodnego miejsca i znalazlem takie. Byly tam chyba garaze czy jakies baraki, po ktory mozna bylo osiagnac ziemie na raty, wykonujac 2 mniejsze zeskoki. Staralem wesprzec sie jeszcze drzewami. Troche podrapany i juz nieco spocony wyladowalem w koncu na bruku jakiegos podworka. Zaczalem sie od razu rozgladac za wyjsciem na ulice, ale zadne takie nie wpadlo mi w oko. Dostrzeglem grupe ludzi siedzacych przy stoliku i uznalem, ze bede musial pytac ich - moim bardzo skromnym i lamanym francuskim - o "sortie" (wyjscie).

Kiedy zblizalem sie do tej grupy raczej starszych osob, robilo sie wsrod nich jakos glosniej. Dwie mlodsze osoby, ktore staly, probowaly je jakby uspokajac. Czym blizej bylem, tym dziwniejsze mi sie to towarzystwo wydawalo. Ale nie mialem wyjscia. Podszedlem do stojacacej mlodej pani i pytam o wyjscie. A ona, ze nie tu nie ma wyjscia! Ja uparcie, ze wyjscie, "sortie", "our est sortie?!", a ona kreci glowa, ze nie ma i koniec. Rozgladnalem sie jeszcze raz - rzeczywiscie wygladalo to na dobrze odgrodzony murem plac. Wtedy przeszlo mi przez mysl, ze to jakis zamkniety teren. Popatrzalem na ludzi przy stoliku dokladniej - no tak, chyba psychiatryk... Ale co mialem robic - zaczalem na migi tlumaczyc, ze jestem tu na konferencji, ze bylem wlasnie w Instytucie Astrofizyki, ze gnam do Instytutu Henri Poincare i przeskoczylem przez plot... ale nie znajac wiekszosci z tych slow, wiec musialo to brzmiec malo przekonujaco. Pewno w psychiatryku slyszy sie takie historie codziennie :) Sytuacja nie wygladala wesolo.

Na szczescie pani sie zlitowala - moze po wygladzie, moze po wieku, moze ze wzgledu na duzy kwadratowy plecak nie spasowalem jej na pacjenta. Kiwnela na mnie i milczaco zaprowadzila do malej bramki, w ktorej wpisala cyfrowy kod. Bramka odworzyla sie na ulice St. Michel i bylem znow wolny! :))

Wychodzac na ulice obrocilem sie jeszcze i przeczytalem duzy napis nad brama obok: "Clinique Psychiatrique".

Pozegnanie Paryza

Tangiem nad Sekwana
zegnamy sie z Paryzem. Pozdrawiamy wszystkich z naszego przytulnego mieszkanka w lacinskiej dzielnicy, w ktorym spedzilismy 4 fascynujace (jak rowniez zawodowo owocne) tygodnie.
Do nastepnej okazji!

Laura w Paryzu - c.d.

Nie wiem, czy to tez kwestia zachwytu czy moze po prostu ilosci nowych bodzcow - Laura rozwija sie w zaskakujacym nas tempie:
- Socjalnie
(zdarzalo jej sie tez negocjowac badz przechytrzac malych Francuzow, ktorzy jej nie chcieli wpuscic na hustawke - niestety nie mamy na to materialow dowodowych, ktore mozna by tu zamiescic)

- Koordynacyjnie

- oraz Motorycznie :)


Dlugie spacery po Paryzu

Paryz to takie miejsce, gdzie nie trzeba isc czy jechac w jakies konkretne, wyszukane miejsce, zeby zobaczyc cos pieknego. Wystarczy isc przed siebie i zachwycajace obiekty mija sie jeden za drugim. Dlatego tez spacery latwo przeciagaja sie do poznej nocy...
Oto krotki reportaz od Notre Dame po okolice (malego) łuku triumfalnego i Louvru.

Lala robi tzw. "pauwsie" (Pause):
A ja jak sie komponuje? :)
A noca jest jeszcze piekniej...
...i ciekawiej...

Sunday, July 12, 2009

Laura w Disneylandzie

Ale palac...
Wchodzimy?!
Kurcze, wszedzie te Myszy... Ale wielka mi sie trafila! ("Mimi - groś")

...i palace!
O, i krolewna tez jest!
Nie, to chyba jakies niebezpieczne...
W labiryncie (Alicji z Krainy Czarow):
Gdzie tu pojsc?
Tedy! ("Lala isc tutaj! O tutaj!")
I udalo sie! ("Lala uda!")
Ten teren jest nie na moje nogi...
Dosc.

Saturday, July 11, 2009

Laura w Paryzu

Dolaczyly Ewa i Laura, wiec zrobilo sie weselej. Pojawia sie teraz miejsca o innym charakterze - glownie wyposazone w place zabaw - jak np. ogrody Luksemburskie

Pod wieza Eiffla...
...tez jest plac zabaw!
Natomiast pod Sacre Coeur (Montmartre)...
...jest inny "placyk" (Place du Tertre), gdzie tez jest wesolo...
Ten placyk to raczej nudny... (Notre Dame)
...dopiero od tylu jest cos wartego uwagi
Ale ilez mozna chodzic do tych cafe... - no chyba ze pada deszcz, to rozumiem.
A jutro pojedziemy do Myszki Micky - prawdziwej!

PS. Sorry za poprzedni wpis o tym tytule - to byl eksperymentalny wpis wyslany z komorki... nie calkiem udany.